Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki
Piechowicki Ośrodek Kultury

MOJA WIELKANOC - wspomnienia z dawnych lat

Utworzono dnia 10.04.2020

MOJA WIELKANOC - wspomnienia z dawnych lat

 

Tradycje świąteczne są elementem naszej kultury i tożsamości. Przenoszone z pokolenia na pokolenie łączą nasze rodziny i bliskich. Z pozoru stałe i niezmienne ulegają jednak nieznacznym modyfikacjom. Nowe miejsce zamieszkania czy nowa społeczność sprawiają, że dostrzegamy różnice w naszych obrzędach. Staramy się nadal być wierni swoim tradycjom, chętnie dzieląc się z innymi swoimi doświadczeniami z dzieciństwa. Szczególnie w regionie Dolnośląskim, gdzie powojenna migracja była wyjątkowo zróżnicowana widać wyraźniej odmienność naszych świątecznych tradycji.

Poprosiliśmy niektórych mieszkańców Piechowic o krótkie wypowiedzi na temat zwyczajów związanych ze Świętami Wielkanocnymi. O krótkie wspomnienia związane ze świątecznym czasem z okresu dzieciństwa bądź młodości. Ciekawi dawnych zwyczajów, dziś już niepopularnych i odmiennych, zapytaliśmy o to, które z tradycji wielkanocnych wspominają najmilej. Święta to znakomity czas do tego, żeby sięgnąć pamięcią do dawnych spotkań rodzinnych i wyjątkowych chwil. Uśmiechnąć się do wspomnień i opowiedzieć o nich innym.

Pan Tadeusz Janczyński (lat 86) – swoje dzieciństwo spędził na wsi koło Krzemieńca (dzisiejsza Ukraina). Wspomina miło wszystkie tradycje świąteczne, zwłaszcza chodzenie po wsi i zbieranie pisanek. Jak sam opowiada:-„ I dyngus musiał być obowiązkowo, było przy tym mnóstwo zabawy. No i stukanie się jajkiem, kto komu zbije skorupkę. Ten kto wygrywał zabierał wszystkie jajka. Ale chłopcy oszukiwali. Robili wydmuszki i wlewali do środka ołów. Nie można było poznać, że to oszukane jajko. Tłukli potem wszystkich i zabierali im jajka. Przez święta odwiedzało się sąsiadów, chodziło się po całej wsi. A z potraw najważniejszy był żurek no i mazurek. Mazurek był zawsze. A wędliny robiło się samemu. Zawsze biło się świniaka 2 razy do roku i zawsze przed świętami. Jadło się oszczędnie bo musiało wystarczyć na długo”.

Teresa Turowicz ( lat 67) – już z okolic Piechowic pamięta gniazdka ze słomy lub siana. „ Mama robiła takie gniazdka dla nas i układała je pod drzewami. Każde gniazdko miało karteczkę z imieniem. To były takie prezenty. W środku ukryte były zawsze jakieś drobne przedmioty lub słodycze. Najczęściej to rękawiczki albo skakanka. A chłopcy dostawali procę. No i dla wszystkich cukierki. Ale najlepszy był lany poniedziałek. Zazwyczaj było słonecznie. Wychodziłyśmy na dwór a chłopcy chowali się za rogiem, żeby nas potem zaskoczyć i lali z wiaderek”.

Alicja Janowska (lat 71) – Piechowiczanka od urodzenia. Wspomina domową produkcję pisanek. „ Mój ojciec miał specjalne urządzenie do malowania jajek. To była tradycja przywieziona z Dąbrowy Górniczej. To był taki przyrząd wielkości gdzieś 15x5cm ze specjalnym uchwytem na jajko. Uchwyt był na sprężynce i do tego kręciołek z boku. Do tego zaznaczone odległości, taki miernik na podstawie i można było robić równe paski. Miejsce na pędzelek, takie oparcie i pokrętło do obracania. Szło migiem. Taka pisankę można było zrobić w 10, 15 minut. Produkowaliśmy tego dużo i rozdawaliśmy rodzinie i sąsiadom. Ale kiedyś dowiedziały się o tym zakonnice i brały od nas te jajka. Za pomalowane jajko oddawały nam pół jajka. Czyli za 60 pomalowanych jajek dostawaliśmy 30. Malowaliśmy surowe jajka, bo zakonnice rozdawały je potem biednym. A żurek pojawił się w naszym domu dopiero w latach 80-tych. Moja mama nie znała takiej tradycji. Powtarzała, że zupy się na Święta nie je. W okresie jej młodości takiej tradycji nie doświadczyła. Od dziecka była pomocą domową w bogatej żydowskiej rodzinie w Łodzi, gdzie tradycje były zupełnie inne”.

Jadwiga Czujowska (lat 77) – dzieciństwo spędziła w Staniątkach k/Krakowa. „W Galicji już popularny był tzw. zajączek, do którego Mama przygotowywała papierowe torebki. W środku były słodycze. Trochę cukierków, jakiś batonik. Chowała je w ogródku. Ale tak, żebyśmy mogli znaleźć. Było nas pięcioro i każda torebka musiała mieć taka samą ilość cukierków, żeby żadne dziecko nie czuło się pokrzywdzone. Dodatkowym zadaniem było drapanie pisanek. Jajka gotowało się w łupinkach cebuli albo trawie. Potem tato dawał mi takie szydło i drapało się różne wzory. Te gotowane w cebuli były jasno brązowe a te w trawie seledynowe. Koszyczek ze święconką przygotowywała mama. To dzieci zanosiły koszyczek do kościoła albo jak na wsiach to pod figurę, gdzie ksiądz przyjeżdżał o określonej porze i święcił. Później ciekawostką były jajka marmurkowe. Często je robiliśmy. Przepis jest bardzo prosty. Po ugotowaniu jajka obija się skorupkę żeby popękała. Takie jajko wkłada się do mocnej esencji herbacianej i chwilę gotuje. Potem zostawia do ostygnięcia. Po obraniu jajka ze skorupki widoczny był nieregularny wzór takich brązowych żyłek. Ładnie to wyglądało.

Bożenka Flieger (lat 62) – Piechowiczanka od urodzenia. W jej wspomnieniach nie było „zajączka”. Za to pamięta doskonale dzielenie się jajkiem, stukanie jajkiem i obowiązkowy żurek z kiełbaską. „Święta były takim czasem szczególnym. Podchodziło się do nich bardzo poważnie. Często przed świętami kupowało się nawet nowe ubranie, żeby włożyć je właśnie na święta. Ważne było żeby elegancko wyglądać. To taki wyraz szacunku i wyjątkowości Świąt. Wszyscy byli elegancko ubrani, panowie w garniturach, dzieci w nowych często ubraniach. I do kościoła nie można było ubierać się byle jak. Strój był wtedy bardzo ważny bo pokazywał, że szanuje się ceremonię Świąteczną. Jajka również gotowało się w łupinkach z cebuli, żeby miały inny kolor niż na co dzień”.

Regina i Stanisław Zającowie (obydwoje lat 81)- p. Regina pamięta swoją mamę Apolonię, która pisanki malowała woskiem lub gotowała w łupinkach z cebuli. Wspomina jednak wydarzenie, że w któryś lany poniedziałek, Piechowicka straż pożarna polewała z sikawki przechodniów. Lata dzieciństwa p. Stanisława przypadły na okres II Wojny Światowej opowiada o Świętach ze wzruszeniem. W miejscowości Strzykuły pod Warszawą, w tych najtrudniejszych dniach Święta wszyscy starali się obchodzić normalnie. Były pisanki, dzielenie się jajkiem, bitwy na jajka, w których podstępnie wygrywały te drewniane. Jednak jedno wydarzenie było wyjątkowe w jego życiu, kino polowe „Do majątku na Święta przyjechali żołnierze radzieccy. Na jakimś rozłożonym materiale wyświetlali filmy. Najczęściej były to komedie. Pamiętam „ Świat się śmieje”. To było prawdziwe świąteczne przeżycie. W świecie bez telewizorów obejrzeć film”.

Elżbieta Butler-Klimowicz (lat 76)- Pochodzi z Warszawy. W jej rodzinie była tradycja, odwiedzania kościołów na Starym Mieście, po święceniu pokarmów , w celu podziwiania aranżacji Grobów Pańskich. Była to też okazja do spotkania kogoś z rodziny lub znajomych, do złożenia życzeń, chwili rozmowy. Msza rezurekcyjna o 5 rano, po której młodzież, (głównie młodzi chłopcy) podkładali na szyny tramwajowe, siarkę, i jak jechał tramwaj to był wystrzał. Tradycją było aby na święta każdy miał swojego mazurka, z dodatkami np. z kajmakiem, śliwkami, czekoladą. Na święta pieczona była specjalna wielka baba wielkanocna.


 

Lucjan Pawnuk (lat 88) – pochodzi z okolic Wielunia, tam rolnicy robili , pletli z gałązek wierzbowych krzyżyk i w II dzień Świąt szli na pole i wsadzali te krzyżyki w swoje pola. Miało to chronić przed klęskami i zapewnić urodzaj. Tradycją było również strzelanie z prochu po mszy rezurekcyjnej.

Mieszkanka Piechowic ( lat 78)- pochodzi z okolic Krosna. W Wielki Czwartek chodzono po wsi i kołatano grzechotkami, by wzbudzić strach. W Wielką Sobotę tylko kobiety zajmowały się przyozdabianiem koszyczka i jajek wielkanocnych, mężczyznom nie było można w tym czasie nawet wejść do izby, gdyż mogli rzucić urok na pisanki. Jajka farbowano, głównie w łupinach z cebuli, lub świeżym życie, jak wyrosło już na polu. W drewnianej formie odlewano cukrowego baranka, którego najmłodsze dzieci mogły zjeść w Niedzielę Wielkanocną. W Poniedziałek Wielkanocny obchodzono śmingusa, czyli smaganie witkami wierzbowymi po nogach młodych panien, oblewanie zimną wodą, oraz dyngusa. Podczas dyngusa panny mogły się wykupić od oblewania wodą drobnym upominkiem lub czymś ze stołu wielkanocnego.


 


 

Informujemy również, że w późniejszym czasie będziemy się starć zebrać wspomnienia Mieszkańców Piechowic, które dotyczą innych zwyczajów i obrzędów związanych z ich rodzinnymi tradycjami. Wspomnienia te opublikowane zostaną na stronach internetowych Miasta Piechowice i w Informatorze Piechowickim.


 


 

POK

Nie odnaleziono wydarzeń w wybranym okresie.

 

herb miasta Piechowice

 

Ankieta

Co sądzisz o naszej nowej stronie?

Wyniki

Licznik odwiedzin:

W tym tygodniu: 104

W poprzednim tygodniu: 132

W tym miesiącu: 443

W poprzednim miesiącu: 548

Wszystkich: 51977